Główna zawartość

czwartek, 15 wrzesień 2016 20:56

Kąty Wro

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Kąty Wrocławskie to gmina przebogata w ciekawostki. Miasto może poszczycić się ciekawą historią, hejnałem i parkiem krajobrazowym Doliny Bystrzycy. Teren jest obsadzony przez pałace, te zadbane i te zapomniane, leśne miejsca odpoczynku, mostki, polne i leśne dróżki. Polecamy do objeżdżania :) A jak wielu rowerzystów już wie, to do Kątów jeździ się też na lody :)

Galeria.

czwartek, 15 wrzesień 2016 20:06

Rudawy z Niespodziankami

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Nie pierwszy raz maszerowaliśmy przez Rudawy Janowickie, ale jak zwykle zafundowano nam niespodzianki. Najpierw zwiedzaliśmy drugi (co do długości w Polsce) tunel kolejowy, bardzo śmiesznie i wesoło, bo Razem, ale nikt nie był chętny na samodzielny spacer :) Chwilę później przechodziliśmy adaptację do wspinaczki... Uparcie stwierdzamy, że leżenie w ogrodzie na leżaku, granie w pingponga i picie czeskich płynów, to ekstremalny wysiłek :) Niejako z obowiązku (bo kilometry trzeba wyrobić) ruszyliśmy pięknym lasem w górę. W lesie grzyby, na górze widoki. I jak już trzeba było wracać, przez łąki, obok czystych strumieni, zgodnie ruszyliśmy z powrotem ... do ogrodu...

p.s. Magdowe grzyby dostały od razu 6 lajków :)

Galeria.

czwartek, 15 wrzesień 2016 19:53

Trójka

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Z cichej stacji ruszyliśmy delikatnie przez pagórki wprost na ostrą wyrypę. Podjazd na granicę polsko-czeską, gdzie stoi bajeczna tablica Witamy Niedamirów (to nie jest nazwa rodu kuzynów Kajko i Kokosza...), to prawdziwe wyzwanie, ale opłacalne, bo widok piękny, a tuż tuż ścieżki rowerowe jak marzenie i pełna czeska infrastruktura :) Nie wiedzieć kiedy już mknęliśmy nówką asfaltówką wprost na Przełęcz Okraj. Po drodze były tarasy, malinovka, festyn Krkonosza, grał czeski band, i ekspresowy zjazd - do Polski. A po naszej stronie przeprawa przez Rudawy Janowickie, góra dół góra dół i tak do punktu 0, Janowic Wielkich :)

Piękna pogoda, zasłużona 3 i ogromna satysfakcja, że nikt nie spękał :)

Galeria.

poniedziałek, 05 wrzesień 2016 19:43

Siechnice

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Siechnice to nowoczesne miasto, co widać po ścieżkach rowerowych i zabudowie. Na dodatek ma pięknie poprowadzone szlaki nad Odrą, akurat na rodzinne wycieczki nie tylko rowerowe, bo i piękne panie rolkujące też tam widać :) Oczywiście wieża widokowa w Kotowicach przyciąga walorami widokowymi, więc jak najbardziej warto się tam przejechać w różnych porach roku, by zrobić niezłą fotkę.

Nam się jeszcze na dodatek trafiły dożynki w sąsiedniej gminie. W Dziuplinie obdarowano nas wyśmienicie :)

Galeryjka.

poniedziałek, 05 wrzesień 2016 18:59

Ponton, czyli nie walcz z przeznaczeniem

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Kwisa jest przepiękną rzeką. Czystą, z rześkim nurtem, wygodnymi łachami, nietrudnymi przeszkodami i otoczoną zielonym borem. Poza tym jest dość szeroka, co umożliwia: kręcenie się w kółko pontonem, obijanie się pontonem, płynięcie tyłem, wieszanie się na drzewach na tzw. lemura, zbieranie zieleniny na sałatkę, taplanie się w błocie, gubienie towarzyszy, itp. Generalnie wszystko, czego nie zamierzacie robić, aby wyglądać na profesjonalnego pontoniarza :) Jeśli chcesz z nami płynąć następnym Razem, to pamiętaj, że nie należy walczyć z przeznaczeniem... Ponton musi się kręcić w kółko, bo inaczej cała zabawa trwa zbyt krótko :) Zimorodki, walki na wiosła, ponton o imieniu Svijany, wyścig do Rio, przełomy, korzenie i grzybiarze, bobrowe zdobycze i bardzo dużo śmiechu :)

Na koniec tylko dodamy, że pogoda była piękna, ognisko tuż nad wodą prawie dla piratów, a większość zdjęć nie nadaje się do publikacji, bo wszyscy są mało poważni :)

Galeria bardzo mała.

poniedziałek, 05 wrzesień 2016 18:36

Spacer w Chmurach

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Sobota, 7:45, parking przy FAT, bus i piętnastu śmiałków gotowych na wszystko :) A działo się tym razem, oj działo…

Najpierw zdobywaliśmy Trójmorski Wierch. Trasą nieoczywistą, taką jaką mógł wymyśleć tylko nasz nadprzewodnik. Urokliwą, nieuczęszczaną i pełną jagód. Na szczycie podziwialiśmy widoki z drewnianej wieży widokowej, gdzie, nie wiedzieć czemu, okropnie wiało. Jak się później okazało, wieża na Trójmorskim Wierchu miała być tylko niewinnym preludium do tego, co czekało nas potem, na czeskiej stronie.

Wzmocnieni kanapkami ruszyliśmy dalej, do sąsiadów zza miedzy. Postanowiliśmy zacząć od obiadu i czeskiego piwa. Okazało się jednak, że to nie takie proste. Po stoczeniu zażartego boju z barmankami, w którym, dla obu stron, kluczowym okazało się stwierdzenie ‘nie rozumiem’, znaleźliśmy bardziej przyjazne miejsce, gdzie zaspokoiliśmy swoje piwno – obiadowe potrzeby. A potem było już tylko przyjemnie, śmiesznie, wesoło i, momentami, zapierająco dech w piersiach.

Powrót do dzieciństwa, beztroskiego i roześmianego, tak należy określić nasze dalsze poczynania. Najpierw tor bobslejowy ‘bobova draha’ – całkiem długi, dość kręty i pozwalający, by się rozpędzić… Bolały nas mięśnie brzucha ze śmiechu, po tych zjazdach.

Potem króciutki spacerek i wjazd wyciągiem na górę, by zobaczyć bardzo nietypową wieżę widokową i odbyć spacer w chmurach. Wieża jest jedną z najnowszych atrakcji turystycznych w Sudetach. Oddano ją do użytku jesienią zeszłego roku. Na szczyt wieży prowadzi spiralny drewniany podest, po którym na samą górę mogą wjechać wózki z dziećmi czy osoby niepełnosprawne. Drewniana konstrukcja robi wrażenie, a rozciągające się dookoła widoki sprawiają, że spacer na szczyt wieży trwa naprawdę długo :). Jest też możliwość, by kawałek drogi przebyć, wspinając się w tunelu z siatki, co część z nas, oczywiście, uczyniła. Na samej górze, niespodzianka, siatka nad przepaścią, po której skakaliśmy jak dzieci zupełnie zapominając, ile mamy lat… A potem zjeżdżaliśmy z wieży na dół rurą, jak w akwaparku, na specjalnie do tego przeznaczonych ‘dywanikach’ z kieszenią na nogi.

Zadowoleni i rozbawieni, wzmocnieni ciastem bananowym z malinami od Ani, kompletnie wyluzowani, zjechaliśmy na dół i rozpoczęliśmy drogę powrotną do busa. Szliśmy znów trasą nieoczywistą, wśród soczystej zieleni, rodem z książek Tolkiena, nie niepokojeni przez ludzi, pozostając pod urokiem piękna przyrody i smaku poziomek. No i pod urokiem grzybów Madzi - było na czym oko zawiesić.

Wszystko, co dobre, niestety, szybko się kończy, więc i nasza przygoda dobiegła końca. Jeszcze trochę pięknych widoków, jeszcze muśnięcia ciepłych promieni złocistego, wieczornego słońca, szeroka, piaszczysta droga z bardzo czerwonymi kałużami, prowadząca wprost do busa, tradycyjne cukierki i wracamy do domu, pełni wrażeń, z naładowanymi akumulatorami i uśmiechem, który niech każdy zatrzyma jak najdłużej.

-Aga-

Galeria.