Jak zwykle obraliśmy trasę nieoczywistą. Przez ogromną łąkę, ogromne chaszcze, obok Barszczu Sosnowskiego, starą drogą dojazdową do zapomnianych torów. Pod betonowymi kładkami, po zarośniętych podkładach kolejowych dojechaliśmy do Tunelu. Upał był mocny, ale już kilkanaście metrów przed wjazdem powiało chłodem i wilgocią. Brrrrry... więc pomimo pełni lata włożyliśmy czapki, opuściliśmy nogawki, narzuciliśmy bluzy i wraz z czołówkami wjechaliśmy w CIEMNOŚĆ. Jak w filmie! Wrażenie w środku niesamowite. Stara cegła, kamienie, tory, kapiąca woda, gdzieniegdzie jakieś żelastwo, cisza, echo echo echo... i pomarańczowy miś! Misiek został uratowany, doczepiony do bagażnika i ochrzczony imieniem Tunel. Koniec tunelu kowarskiego to ogromna kałuża, przejazd rowerem niemożliwy. Za to ubaw po pachy, gdy się idzie jednym torem i prowadzi rower po wodzie. W tunelu fajnie jest. Postraszyć się można. Wrażenie wyjścia na słońce jest megaprzyjemne mimo wszystko. Potem tylko piękna droga lasami, po górach wprost na cycucha w Miedziance.
Dział:
Aktualności