Główna zawartość

wtorek, 21 grudzień 2021 18:56

Śnieszynka

Oceń ten artykuł
(14 głosów)

Śnieżynka pieszynka. Ostatni spacer tego sezonu, po białych chrupkach, z ciepłą herbatą i blaskiem ogniska na koniec. Do zobaczenia w Nowym Roku.

czwartek, 16 grudzień 2021 18:28

Dolina Baryczy w złocie

Oceń ten artykuł
(15 głosów)

Przecież wiadomo, jak tam jest... Gdy złoto się kładzie na tafle wody, wiatr szeleści, a ptaki gadają. Pogoda żyleta, rower sam jechał, a słońce świeciło i świeciło, aż zaszło. Celebryta :)

czwartek, 16 grudzień 2021 18:00

RB w Kotlinie

Oceń ten artykuł
(9 głosów)

Dom pod Lasem, czyli weekend familijny RB  w Kotlinie Kłodzkiej. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale atmosfera była gorąca. Na początek trzeba było nadmuchać ogromne łabędzie i 100 balonów (3 pękły). Gębowo, bo okazało się, że żadna z pompek nie działa. Potem wręczenie dmuchanych prezentów dwóm uroczym Paniom i jakoś tak szybko wieczór uciekł. Sobota wygoniła część grupy w góry, a część familijna męczyła łabędzie. Popołudnie spędziliśmy przy grillu, przy smażeniu rydzów na maśle z ickiewiczowskiego ogrodu, a potem były swawole przy ognisku. I znowu wieczór uciekł. Niedzielny spacer po małym błocie na niewidzialny punkt widokowy i tyle. Faktycznie, czas to pojęcie względne :) Niby weekend, a wydarzeń na dwa tygodnie.

Galeria.

P. S. Gębowe pompowanie łabędzia to ok. półtorej godziny oraz prawie 1000 dmuchnięć. I trzeba robić przerwy, aby nie zemdleć...

wtorek, 14 grudzień 2021 17:57

Koneser na 29.

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

Najpierw trzeba było dotrzeć do Głuszycy z Wro, a to już niezła wycieczka, bo przecież z sakwami i myślą o noclegu pod namiotem. Potem jeszcze trzeba zrobić zakupy podstawowe, zaopatrzyć się w wodę i - w stanie bliskim apopleksji już na pierwszych metrach podjazdu zasadniczego, dotargać się do nachylenia 29%. Nie ma bata, no po prostu się nie da... Z pełnymi sakwami, po wyboistym bruku, po sypiącym żwirze, tocząc się przez progi, nie potrafiliśmy przejechać pełnego odcinka. Koło w górę i żegnaj, Pamelo. Wyjące kolana, rzężące płuca, trzeszczące kręgosłupy. I pękający bębenek w rowerze. Oto anatomiczna horror opera tego podjazdu. Ale, tak czy inaczej dotarliśmy na miejsce, w końcu większość drogi pokonaliśmy jadąc, ha! Potem ogniska blask i cicha modlitwa, żeby "jutro z góry". Kolejny piękny dzień, piękne podjazdki (bo po 29% to już tylko podjazdki w ten weekend), wspaniałe zjazdy i ta cudowna wiadomość, że trasa będzie łatwiejsza, bo bębenek wykluczył piłowanie pod górę. Jak nam strasznie się zrobiło przykro... Pozostało cieszyć się widokami i zjazdem, zjazdem, wprost do domu. 29% rządzi!

niedziela, 12 grudzień 2021 19:05

Lubiąż

Oceń ten artykuł
(5 głosów)

Lajcik, czyli letnia wycieczka na 80 km. Opis skomponowany przez Wojtka.

niedziela, 12 grudzień 2021 19:03

Ostatki rowerowego lata

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

Na start pociągiem dojechała Auri i Jarek P. Ale to nie koniec sympatycznej ferajny. Od strony Legnicy dojechała kolejna dwójka harpaganów, a mianowicie Krzysiek ze swoją córką Ulą. 
Ula to nowy narybek, a jej pierwsza wycieczka to megaprzetarcie na Przełęczy Karkonoskiej. Po tej wyrypie już na polu namiotowym myślałem, że zaliczy zgon i długo nie wsiądzie na rower. A tu niespodzianka, bo pojawiła się z Krzyśkiem na starcie. Około 10.00 wystartowaliśmy z Malczyc w stronę Lubiąża po drodze testując nowy szlak rowerowy poprowadzony po wale przeciwpowodziowym. Pierwszy przystanek to majestatyczny Lubiąż z odremontowaną fasadą frontową. Akurat trafiliśmy na piknik historyczny, więc było trochę hałasu, bo wojowie strzelali na wiwat (niestety nie na naszą cześć). Po szybkim drugim śniadaniu wbiliśmy się na ścieżkę rowerową poprowadzoną po dawnym śladzie kolejki Lubiąż - Wołów. Pogoda zrobiła się brylantowa, droga w idealnym asfalcie i po drodze pokusy w postaci dojrzałych jabłek, śliwek i innych dziwnych owoców. Wszystko to sprawiło, że poczuliśmy się jak na sielskich wakacjach. Dojechaliśmy do Wołowa i po przedarciu się przez hałaśliwe miasto postanowiliśmy zrobić kolejną przerwę, tym razem na kawę i słodycze, ponieważ później czekała na nas sekcja terenowa. Po ulewnych deszczach leśna droga prowadziła nas przez niezliczone kałuże i błoto, jednak wszystkie rumaki zdały ten jakże wymagający test. Przy leśnym stawiku kolejna przerwa i krótki odpoczynek. Chyba po raz pierwszy spotkałem się z uwagą, że chyba tych przerw jest odrobinę za dużo… Kolejnym przystankiem miała być pizzeria w Brzegu Dolnym, w końcu zbliżała się pora obiadowa. Śliczną ścieżką leśno-polną dojechaliśmy do miasta i po chwili poszukiwań trafiliśmy do knajpki. Złożyliśmy zamówienie na włoski specjał i relaksowaliśmy się przy bąbelkach. Po chwili zajadaliśmy się smaczną pizzą z dodatkiem wykwintnego sosu, jaki Jarek znalazł w swojej pojemnej sakwie. Po takim sytym posiłku ciężko było ruszyć w dalszą drogę. Jednak czas nieubłaganie płynął, a do Wrocławia droga jeszcze daleka. Przejechaliśmy przez most na Odrze i rozpędzeni wpadliśmy do Łąkoszyc. Od tego miejsca poprzez bardzo przyjemną leśną sekcją typu Single Track dobiliśmy do Zamku na Wodzie. Tam kolejna krótka przerwa i kierunek do Leśnicy. Koło zamku w Leśnicy trafiliśmy na plenerową wystawę wierszy. Na zakończenie wspólne zdjęcie przez leśnickim zamkiem i odwieźliśmy Ulę i Krzyśka na stację Wrocław - Leśnica. Upewniliśmy się, że udało im się dostać na pokład pociągu i powróciliśmy do centrum Leśnicy. Tam odtrąbiliśmy koniec wycieczki i prawie każdy udał się w stronę swojego domu. To była udana wakacyjna sobota. Na zakończenie podsumowanie Uli - "w porównaniu do Karkonoskiej to był light :)".