Wołowina w Sakwach
Jesiennie się zaczęło, bo jazdą we mgle. Poratowała nas gorącą kawą i słodkimi naleśnikami Pani Jadzia z Grappy w Brzegu Dolnym, a potem już poszło... Lasy były pełne grzybów i zieloności już nasyconej. Rower w grzybach się kładło, a kanie to w plantacjach hodowały się same :)
Tylko jedna sobota, a minęliśmy:
- festyn pszczelarski w Godzięcicach, jest tam ścieżka dydaktyczna o pszczołach,
- ekomuzeum mleczarstwa,
- pierwszą w świecie cukrownia buraczana w Konarach,
- prawie dożynki w Orzeszkowie - fajni mieszkańcy tam są :)
- wiekowe kościoły,
- pałac pełen wspomnień i polskiej fantazji,
- domek na wodzie...
i w ogóle maksymalna liczba wrażeń zaliczona :)
A kto dotrwał do wieczora, to na grilla się załapał i czeskie piwo! Tadam!
Książ po Królewsku
Nawet wokół Książa można się zgubić... Książ po Królewsku, na wypasie :)
Rower Wrzosowy
Stoisz we wrzosach, świat brzęczy i bzyczy, słońce świeci, powietrze pachnie miodem. Niesamowite wrażenie :)
Przez schludne wioski, wśród architektonicznych perełek prowincji kręciliśmy sobie przez cały dzień, a gdy zapadał zmrok babcia siadła przy studni i popatrzyła na drogę. W wiosce Łemków dziwny język w krzakach, a potem głośne beknięcie :) Oto życie w całej krasie. Łatwe do dotknięcia, gdy podróżujesz Rowerem ... Wrzosowym :)
Bystrzycka Grzybowa
Wyprawa w Góry Bystrzyckie, a w zasadzie od soboty - Grzybstrzyckie - niezwykle udana:) W miłym, damskim, kameralnym gronie rozpoczęłyśmy wędrówkę z PKP w Dusznikach Zdrój. Po początkowych trudnościach w znalezieniu właściwego szlaku weszłyśmy w las i zaczęła się wspinaczka. Nie minęło 20 minut kiedy dotarłyśmy do Schroniska "Pod Muflonem". Piękne słońce i wspaniałe widoki zachęciły nas do dłuższej przerwy na uzupełnienie energii.
Trasa z Dusznik do Polanicy choć krótka, była wymagająca technicznie stąd nasza wędrówka wydłużyła się nieco w czasie. Powodem "obsuwy" były też przerwy grzybowe (nie ukrywam, że byłam najbardziej winna opóźnienia, gdyż co rusz znikałam gdzieś między drzewami w poszukiwaniu grzybków, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać:). Jak już uruchomi się instynkt grzybowy to ciężko mu nie ulec. W pewnym momencie (gdzieś po przekroczeniu Wolarza) grzybów było tak dużo, że trudno było jakiegoś nie zdeptać: podgrzybki, kozaki, prawdziwki, maślaki.... niektóre rosły na samym szlaku!
W pogoni za grubaśnym podgrzybkiem wspinając się w górę skarpy wpadłam w poślizg na mokrym korzeniu i nabiłam się piszczelem na wystającą skałkę. Szybka akcja ratunkowa- profesjonalizm pielęgniarki Agaty + pełna apteczka Ani zatamowały krwawienie i postawiły mnie na nogi. Mogłyśmy kontynuować wspinaczkę w górę coraz bardziej stromego zbocza. Na szlaku zaskoczyły nas "dzikie zwierzęta": tłusta żaba i żmija zygzakowata!
Przed nami rozciągały się niezwykle malownicze krajobrazy. Gęsty las usiany nieregularnie rozrzuconymi skałami, szumiące dziko strumienie, soczyście zielone dywany z mchu, a gdzieniegdzie powalone drzewa straszące wystającymi korzeniami. Sceneria godna najlepszych filmów fantasy. Atmosferę grozy potęgowały coraz bardziej intensywne grzmoty. Nadchodząca burza napędziła nam strachu, a pierwsze krople deszczu przyspieszyły nasze kroki. Byle szybciej w dół, byle zdążyć przed burzą...
Objuczona dwiema torbami poruszałam się, co prawda jak emerytowany, zmęczony życiem Szerpa. Toczyłam się w dół zbocza starając się nie dostrzegać tych wspaniałych, smakowitych grzybów wołających "weź mnie". Wszak nie było już ani czasu, ani miejsca w torbach :(. Choć przyznam, że kilka razy uległam pokusie schylenia się resztką sił po szczególnie atrakcyjne grzybowe egzemplarze, które wyrosły na mojej drodze :)
Ostatecznie burza nas oszczędziła i poszła gdzieś bokiem, a my szczęśliwie dotarłyśmy na pociąg do Polanicy. Intensywny dzień zakończył się późnym wieczorem przy oczyszczaniu zebranych darów lasu. Podgrzybki, kozaki, prawdziwki, maślaki....
-Madzia-
2 000 km Razem!!
Niby niedużo. Niby niemało.
Ale weźcie pod uwagę, że Razem :)
Kolejny rekord za nami. Dziękujemy :)
200 km i 1 dzień
Pierwszy Integracyjny Rajd 200 km i 1 Dzień został zakończony! Otwieramy ekskluzywny Klub 200!
Wystartowaliśmy z Kędzierzyna-Koźla ok. 8.20., przez okolice Góry Św. Anny (przemiłe pagórki i mnóstwo kapliczek, pozdrawiamy pielgrzymów...) do Jeziora Turawskiego, gdzie odbyliśmy przemiły piknik. Potem skokami przez Bory Stobrawskie drogami wśród lasów, bokiem o Brzeg Opolski do Oławy i już byliśmy we Wro. Dwusetny kilometr osiągnęliśmy ok. 23.40.W tym momencie jazda została wstrzymana i na drodze rozpoczęła się feta. Prawie jak sylwester z bidonem ;)
Było słońce, błękit i dla fantazji ulewa, którą przeczekaliśmy we włosko-śląskiej restauracji Enzo w Murowie (hehehe, Enzo to nie homar... polecamy knajpę) oraz fantastyczna burza. Przez ten 1 dzień mieliśmy niespodzianki pogodowe i zwyczajowe, ale zgodnie z zamierzeniem wszyscy ukończyli rajd. Wielki szacun! Bo chyba nie wiecie, co znaczy przejechać 200 km na rękach... albo z gorączką :)
Dla ciekawskich kilka danych statystycznych:
- dystans 211 km,
- średnia prędkość 20 km/h,
- czas jazdy 10 godzin i 15 km.
Klub 200: Aga, Tadeusz, Zdzinio, Anex, Auri, Koń, Gregor i Osnuty.
Kto ma ochotę na Drugi? Może to początek pięknej tradycji? Razem można wszystko :P