Latarnik z Murzynkiem

Oceń artykuł
(0 głosów)
golas golas auri

Pierwszym punktem programu była kamienica, przy której teraz mieści się siedziba Gazety Wyborczej. W średniowieczu była tam najbardziej znana z wrocławskich aptek, której godłem był murzyn. Nazywała się "Pod murzynem" (mohrenapotheke) i ten murzyn zdominował opowieść. Do czasów wojny na wysokości pierwszego piętra stała tam postać murzynka, jednak wojna zniszczyła ogromną część miasta, więc i murzyn się nie ostał. W 2000 roku właściciele kamienicy doszli do wniosku, że bez murzyna się nie obejdzie i żeby interesy szły dobrze, trzeba go znów postawić na fasadzie budynku. Odlew robił Stanisław Wysocki, a za modela służył mu znany wrocławski grafik, Eugeniusz Get Stankiewicz. 

"Jak wspomina rzeźbiarz Stanisław Wysocki, który przerabiał Geta na Masaja, była to decyzja heroiczna. Najpierw należało zrobić gipsowy odlew ciała Geta, co trwało 16 godzin w dwóch sesjach. Model dźwigał na sobie blisko 150 kg, czyli kilka worków gipsu z wodą i to stojąc na jednej nodze. Gdy Wysocki już uformował mu na plecach gipsową skorupę i zaczął zakładać gipsowy pancerz na pierś, Get omdlał. Stygnący gips wydzielał takie ilości ciepła, że żaden człowiek by tego nie wytrzymał. Ale omdlenie szybko minęło, bo gdy wystraszony rzeźbiarz zaczął z Geta zrywać gipsowe skorupy, zafundował modelowi bolesną depilację."
W związku z tym, że odlew był zrobiony idealnie, znajomy lekarz patrząc na nią stwierdził u Geta przepuklinę pępkową i dzięki szybkiej diagnozie Get mógł być natychmiast operowany. Dla humoru rzeźba została nazwana "rzeźbą przepukliny pępkowej". 
   
Spędziliśmy dłuższą chwilę przy "Domku Miedziorytnika", w którym Get mieszkał i tworzył od 1995 roku. Domek bardziej znany jest jako "Jaś". Jedna z dwóch kamieniczek przy Rynku. Na jednej ze ścian "Jasia" jest płaskorzeźba pt. "Zrób to sam", przedstawiająca krzyż, postać Jezusa, młotek i trzy gwoździe, a pod spodem właśnie ten napis. Różne wzbudza emocje. Jednych oburza, innych skłania do refleksji. Na tej samej ścianie jest też "autoportret z palcem", a na przeciwko, w jednym z okien kościoła św. Elżbiety pikselowy witraż z Janem Pawłem II.
Poza tym Domek Miedziorytnika jest upstrzony kolorowymi plamkami. Niektórzy twierdzą, że są tym zaznaczone miejsca potrzebujące naprawy, a inni, że to znaki obrony prac magisterskich. Pewnie jedno i drugie jest zgodne z prawdą.
 
Dowiedzieliśmy się też co nieco o cmentarzu przykościelnym, przegraniu budynku kościoła w kości w XVI wieku (grali ewangelicy z katolikami - wówczas kościół przeszedł w ręce ewangelików), buncie rzemieślników, Jatkach i Golasku...
 
Pod Uniwersytetem Wrocławskim stoi nagi szermierz, trzymający szpadę. Stoi tam ku przestrodze, aby nie wieść zbyt hulaszczego trybu życia, bo można zostać gołym i niekoniecznie wesołym. Przegrał chłopak wszystko w karty, a koledzy zostawili mu tylko szpadę, będącą symbolem szlacheckiego stanu i męskiego honoru.
 
Podjechaliśmy też pod kościół św. Maurycego przy ul. Romualda Traugutta, gdzie w wewnętrznym murze pochowano... palec Aleksandra Fredry. 
 
Nasz latarkowy spacer skończyliśmy w SPA przy ul. Teatralnej. To najstarszy kryty basen we Wrocławiu. Wiąże się z nim opowieść o Marku Petrusewiczu, który mając 19 lat na tym basenie pobił rekord świata na 100 metrów stylem klasycznym. 
 
To tylko kawałeczek naszego spaceru, wiele historii i szczegółów znajdziecie w książkach i w sieci, bo żeście trąby i na spacer nie przyszliście :)
 
-Podziękowania dla Ani i Auri-
 
Galeria
 

 

Powrót na górę

Na naszej stronie wykorzystywane są pliki cookies. Stosujemy je w celach zapewnienia maksymalnej wygody użytkowników przy korzystaniu z naszych serwisów. Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartej w cookies kliknij w AKCEPTUJĘ. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki. Więcej w naszej Polityce Prywatności ( zobacz ).

EU Cookie Directive Module Information