Bukowina to złote pola, przestrzeń i murowane malowane monastyry wśród wzgórz. Potrafi zwodzić ta malowniczość na manowce ... Urywające się szlaki, sinusoidy asfaltu i drogi, które dla autochtonów są niemożliwe do przejechania. A jednak ;)
Błąkaliśmy się po terenie malowanych świątyń, szukając ścieżek, słuchając rytmu wiosek, żniw i mszy wieczornej przy zachodzącym słońcu. Spotkaliśmy Polaków żyjących tam od 300 lat i oko zaszło wtedy mgłą. Straszyliśmy dzieciaki strojem przeciwdeszczowym i uciekaliśmy przed ceremoniałem ubijania świni. Piliśmy wino pod wierzbami i dokarmialiśmy bezpańskie psy. Dotykaliśmy malowideł i murów w zapomnianych wioskach, wąchaliśmy róże w ogrodach i przeżyliśmy pierwszy nocny rajd ;) Jazda od rana do rana! A o 4.00 gotowaliśmy makaron, piliśmy wino i wstrząsnęliśmy wtedy rumuńskim światem...
Więcej zobaczycie na zdjęciach, bo ciężko opisać światło, zapach, uśmiechy, wiatr i zapach wiary...
Część pierwsza. Rumunia 2014 - Maramuresz.