Z Barda do Barda, przez przełęcze, lasy, asfaltowe wężyki i szutrowe podjazdy, zapomniane wioski niczym z Alaski - najpierw na obiad do Prezesowej w Stroniu Śl. Potem chwila oddechu i kolejny atak do góry. Przy ataku następuje zemsta pizzy :) Na szczęście góra jest dłuuuuga i atak się wypocił. Niechcący już kręcimy po czeskiej stronie. Przepiękne trasy, które pamiętamy z zimowych przebieżek na nartach, prowadzą wprost do Paprseka, czyli Paproszka, na kolację. Przy okazji obserwujemy czeskie wesele, uprawiamy tańce na trawie, leżaking i teatr cieni. Uprzejmy kelner wskazuje nam pole namiotowe, czytaj stok narciarski... Może nie do końca pasuje na łóżko, ale za to niebo pełne gwiazd skłoniło nam się na karimaty. Rano ruszamy w Polskę, zdobywając Przełęcz Gierałtowską i knedliki w Travnej. Niby dwa dni, a wrażeń jakby z tygodnia się uzbierało.
Dystans: 140 km w dwa dni. Przewyższenie: 2 410 m. Typ trasy: MTB = Mam Tu Bagaż.