Równe 300 km. Z Wrocławia prawie 160 km cały czas pod wiatr na obiad do Bolesławca. Upał i ten wiecznie ... wiatr :) Z powrotem już lżej, bo jakby z górki. Ale tutaj zaczęły się problemy :) Ciemno, temperatura spadła z 30 do 12 stopni. Kawy się chce. Tyłek boli... Wschód słońca na siodełku. Do Wro powoli zjeżdżaliśmy od 5.30. Na koniec szampan dla ostatnich upartych i do domu na śniadanie :) 300 km. 22 godziny, ale z obiadem ;) Tuż po zadaje sobie człowiek pytanie, po co ja to sobie robię. Tydzień po zadaje pytanie, czy da się więcej... :D
Specjalne podziękowania dla tych, którzy trzymali zmiany na przodzie grupy i czuwali nad mapami. Trzysta!