Jechaliśmy w bzach i rzepaku, asfaltowymi drogami i pośród pól, a słońce świeciło i świeciło. Migiem dotarliśmy do włości ostatniego latarnika ziem Dobromierza, czyli do wieży z 1845 r. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze w 1952 r. była tam restauracja, a na początku XX w. hotel z salą balową... Wiecie, że nazwa bitwy pod Wysoką Górą, czyli tej, na której stanęła wieża, w setną rocznicę potyczki, jest wykuta na Łuku Triumfalnym w Paryżu? Takie to było wydarzenie. Wszystko to wiemy od Pana Edwarda, który przepięknie opowiada o historii starej i nowej. Wszystkich chętnych zaprasza do siebie na Wieżycę (numer telefonu 602 784 353).
Po zwiedzeniu wieży tonącej w pierwiosnkach ruszyliśmy przepięknym zjazdem do Świebodzic, penetrując* przy okazji nowe ścieżki Parku Książańskiego.
Potem tylko pyszny obiad i podział grupy. Jedni do pociągu, a drudzy dalej, do domu.
* czytaj: nosząc, pchając, znosząc i przetaczając rowery, zbierając pokrzywy, żuczki i ślady na ubraniach po łące, lesie i mokradłach :) Ale było fajnie, bo śmiesznie i Razem :) na jednym z uczestników nawet chciał się osiedlić kleszcz, ale się poślizgnął na paznokciu...