Pomimo upału Wieżyca została zdobyta wręcz w tempie sportowy, bo już o 14-ej wcinaliśmy zapasy pod schroniskiem. A przecież po drodze lody były, kawa mrożona, szejki nie szejki. Oczywiście z powrotem to samo :) Tylko jedna reklamacja była przy crossowym podjeździe na górę. Że to nie dwójka. No jak nie. Tylko jeden podjazd był :)