Miał być rower z zielonego wzgórza, ale wzgórze spaliło słońce. Trasa uległa lekkiej modyfikacji, od stawu do stawu, od stawu do zalewu, żeby chociaż nogi wymoczyć :) Ale przy okazji załapaliśmy się na błogosławioną grochówę w Maniowie z okazji Św. Krzysztofa. Potem bez ofiar w peletonie po zatruciu gazem założyliśmy nieformalny odłam Gazem Bezpiecznie :) Emila dostała swoją pierwszą 500 km odznakę, a Ola prawie udar, wokół toczyły się żniwa i znowu foki moczyły się w wodzie ... Generalnie fajnie. Działo się wesoło, a wszyscy dotrwali do mety. Na sam koniec lody też były ;)
Rower świeci dla wszystkich. Słońce świeci dla wszystkich. Pamiętaj o tym.